Czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: Marek, Jarosław, Wasyl
pochmurno
4℃
A+
Tłumacz Google

Wspomnienia baronówny, czyli jak wyglądało życie na smoleckim zamku

Jak dorobić się fortuny? Odpowiedź wydaje się prosta: „Kto zapisuje, temu zostaje”. Taką zasadą kierowała się bynajmniej rodzina Wallenberg Pachalych – bankierów, handlowców i przedsiębiorców, dawnych właścicieli majątku w podwrocławskim Smolcu oraz banku i miejskiego pałacu we Wrocławiu (przy ul. Szajnochy). Dorośli zarządzania pieniędzmi uczyli swoje dzieci od wczesnego dzieciństwa. Już najmłodsi członkowie rodu zapisywali w notesikach swoje „przychody”, czyli kieszonkowe, zarobione pieniądze podczas wakacyjnych prac ogrodniczych, na przykład przy zbieraniu truskawek, oraz drobne, które otrzymywali za dobre oceny. Notowali również „rozchody”, czyli wydatki i robili pod koniec miesiąca podsumowanie, sprawdzając, ile zostało im na „koncie”.

Jak przyznaje Angela von Wallenberg Pachaly w swoich, właśnie wydanych w języku polskim, wspomnieniach pt. „Mała baronówna. Dzieciństwo spędzone na smoleckim zamku”*, wpojona od maleńkości zasada towarzyszyła jej przez całe życie. Jeszcze dzisiaj, wiekowa już dama, z nawyku zapisuje w zeszyciku wszystkie swoje wydatki.

Historia rodzinnej firmy handlowej Pachalych we Wrocławiu sięga XVII wieku. W 1885-87 słynny architekt Carl Gotthard Langhans zaprojektował dla rodziny pałac (w bliskim sąsiedztwie Rynku, przy istniejącej jeszcze wtedy wewnętrznej fosie). Miejska rezydencja, która w następnych latach była rozbudowywana, prezentowała się bardzo godnie: na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się część reprezentacyjna i mieszkalna, prowadziła okazała klatka schodowa. Na parterze budynku robiono intratne interesy, działało tu przedsiębiorstwo bankowo-handlowe, z biurami i kantorem wymiany walut.

Podwrocławską wiejską posiadłość w Smolcu ze „starożytnym” zamkiem w połowie XIX wieku zakupili dla Karla Gotthardta Gideona von Wallenberg Pachaly jego rodzice. Zamek o grubych na osiemnaście stóp murach otaczała fosa; w trzypiętrowej, trzyskrzydłowej budowli po rozbudowie były tylko… pięćdziesiąt dwa pokoje. To właśnie tutaj w Smolcu w 1932 roku przyszła na świat autorka wspomnień, jako czwarta z kolei córka barona von Wallenberg Pachaly’ego, zwanego w rodzinie krótko Gotthardtem, i jego żony Wilmy z domu Ercklentz. Po jej narodzinach zamiast gratulacji słano „listy kondolencyjne”, bo dziedzic Smolca, choć za swoimi córkami przepadał, to z coraz większą niecierpliwością czekał na męskiego potomka. Kilka lat później, ku wielkiej radości małżonków, podniesiono na wieży zamkowej flagę, która informowała wszystkich o przyjściu na świat chłopca.

Spisane przez Angelę von Wallenberg Pachaly dla wnucząt wspomnienia z dzieciństwa spędzonego na smoleckim zamku pokazują świat, który bezpowrotnie minął. To świat wieczerzy przy świecach wydawanych w wielkiej zamkowej jadalni dla kilkudziesięciu gości, bliższej i dalszej rodziny oraz przyjaciół. To zimowe polowania na bażanty, zające i kuropatwy, zakończone wyborem króla łowów oraz ucztą ze stołami zastawionymi kurlandzką porcelaną. To rodzinne wyjazdy saniami zaprzężonymi w dwa konie do kościoła w Smolcu, na budowę którego pieniądze ofiarowali przodkowie autorki. To zimowe kuligi, zabawy i ćwiczenia w parku przyzamkowym na specjalnych gimnastycznych przyrządach zbudowanych na polecenie „papy”. To lekcje z guwernantkami: angielską i francuską, rodzinne święta z ulubionymi kartofelkami marcepanowymi i pachnącymi piernikami, choinką, recytacją wyuczonych na tę okazję wierszyków i piosenek oraz prezentami od Christkindl (Dzieciątka Jezus).

Wallenbergowie Pachaly opuścili swoje smoleckie dobra w 1945 roku. Ojciec i przyrodni brat autorki wspomnień już we wrześniu 1939 roku powołani zostali do wojska, matka w styczniu 1945 roku, w zaawansowanej ciąży, trafiła do szpitala w Gȍrlitz. 26 stycznia 1945 roku, w środku zimy, z zamku wyjechały dzieci właścicieli: cztery siostry z małym, pięcioletnim bratem. Dziewczynki szły obok wozu zaprzężonego w konie, z zamku zabrano tylko ciepłe ubrania i kołdry. Jedyna dorosła osoba, ciotka Adele, powoziła i odpowiedzialna była za dowiezienie gromadki dzieci do chaty w Karpaczu. Dwunastoletnia wtedy Angela tuż przed odjazdem, jak wspomina, wbiegła jeszcze do domu, aby zamknąć okiennice. Żeby rodzinny dom nie był smutny i nie widział, jak go opuszczają i zostawiają już na zawsze.

*„Mała baronówna. Dzieciństwo na smoleckim zamku” wspomnienia Angeli von Wallenberg Pachaly wydane zostały staraniem Towarzystwa Przyjaciół Smolca i rodziny von Wallenberg Pachaly. Tekst tłumaczył i wzbogacił obszernymi przypisami Sebastian Kotlarz

 

Opisy do zdjęć:

  1. Smolecki „zamek”  w czasach swej świetności (zdjęcie z archiwum Adele Mallmann z domu von Wallenberg Pachaly, starszej siostry Autorki)
  2. Ze smoleckiej rezydencji Wallenberg Pachaly’ch, choć w czasie wojny nie została poważnie uszkodzona, dziś pozostały już tylko ruiny
  3. Po Smolcu można spacerować śladami rodziny Wallenberg Pachaly, jej członkowie byli bowiem fundatorami miejscowego kościoła, szkoły i przedszkola
  4. Ziemię pod cmentarz ofiarował smoleckiej społeczności pradziadek Angeli von Wallenberg Pachaly; tutaj znajdują się groby członków rodziny zmarłych w Smolcu przed 1945 rokiem
  5. Miejski pałac Wallenberg Pachalych przy ul. Szajnochy 10 we Wrocławiu właśnie po raz kolejny został wystawiony na sprzedaż
  6. Kartusz z inicjałami Gideona III von Pachaly'ego i datą założenia firmy „1679”
  7. Herb von Wallenberg Pachalych znajdujący się nad wejściem do wrocławskiego pałacu
  8. Okładka wspomnień Angeli von Wallenberg Pachaly; nakład książki został szybko wyczerpany, ale wydawcy myślą już o stworzeniu e-booka

Galeria zdjęć

powrót do kategorii
Poprzednia Następna

Pozostałe
aktualności

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.Ok