Wtorek, 18 listopada 2025
Imieniny: Aniela, Klaudyna, Roman
pochmurno
4℃
Tłumacz Google

Tu leży mała różyczka… – dziecięce płyty nagrobne

Okrutne w swej wymowie przysłowie ludowe: „Jedno do kołyski, jedno do trumny” powstało w czasach, gdy niemal połowa dzieci umierała, nie ukończywszy pięciu lat. Powodem tak dużej śmiertelności kilka wieków temu były zarówno choroby – odra, ospa, dyzenteria i krup – jak i epidemie, które zbierały śmiertelne żniwo, nie zważając na wiek oraz majątek, a często również zbyt bliskie pokrewieństwo rodziców oraz komplikacje związane z samym porodem. Gdy dodamy do tego zazwyczaj bardzo młody wiek matki (w pierwszą ciążę dziewczęta zachodziły zwykle w wieku czternastu, piętnastu lat) oraz brak higieny (wszak popularna nie tylko w średniowieczu zasada św. Hieronima mówiła, że „ten, kogo chrzest oczyścił, nie musi się kąpać drugi raz”), złe odżywianie i anemię, to nie dziwi fakt, że kobieta, aby zapewnić małżonkowi dziedzica, musiała być niemal nieustannie w ciąży, rodziła po kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt razy. Jednak nawet i wtedy nie było pewności, że któreś dziecko dożyje wieku dorosłego. Przywołajmy dla przykładu przypadek pewnej mieszczki z Badenii-Wirtembergii, która rodziła trzydzieści siedem (sic!) razy, w wyniku czego na świat przyszło pięćdziesięcioro troje dzieci, jednak żadne nie dożyło siódmego roku życia.  

Na terenie powiatu wrocławskiego zachowało się wiele płyt nagrobnych szlacheckich rodzin z XVI i XVII wieku. Płyty takie, znajdujące się w kościołach (na zewnątrz lub w środku świątyni) oraz w murach kościelnych (często wtórnie tam umieszczone, jak na przykład w Zachowicach), zazwyczaj nie oznaczają miejsca pochówku. Stanowiły formę upamiętnienia zmarłych, często pełniących funkcję kolatorów miejscowych kościołów, którzy byli grzebani, wraz z najbliższymi członkami rodziny, w świątyni pod nawą, w specjalnie dobudowanych kaplicach lub na przykościelnych cmentarzach. Część z tych płyt poświęcona została dzieciom. Wyryte w kamieniu postacie  otoczone są herbami rodowymi, a z widniejącej na bordiurze wokół tablicy inskrypcji dowiadujemy się, kto był ojcem, jak dziecko miało na imię, poznajemy dokładną datę jego śmierci; często oprócz roku, miesiąca i dnia podawano nawet godzinę. I tak na jednej z trzech płyt dziecięcych znajdujących się w sośnickiej świątyni, czytamy, że 8 października 1619 roku o godzinie w pół do dwunastej w nocy zasnęła w Bogu Anna z domu von Prockendorf w wieku dwóch lat, dziewięciu tygodni i dwóch dni, córka Gottharda von Prockendorfa, właściciela wsi. Na tablicach takich pomijano najczęściej powód śmierci. Zdarzało się, że umieszczano zdrobnienie imienia zmarłego dziecka, tak jest na przykład w Maniowie Wielkim – noworodek nazwany został pieszczotliwie Henselein (czyli Hansiczkiem), czasem pojawiały się nacechowane emocjami i uczuciem określenia: „Tu leży mała różyczka…”.

Gdy dzieci umierały w niewielkim odstępie czasu, jedno po drugim, często uwieczniano je razem. W Kiełczowie na kamiennej tablicy upamiętniono trójkę rodzeństwa z rodu Biebran. Dzieci zmarły na przestrzeni czterech lat. Najstarszy Georg Abraham miał półtora roku, jego siostra Anna Sidonia pięć miesięcy, a najmłodszy Wolf Abraham przeżył zaledwie trzy dni.

Trudno wiek dzieci na płytach nagrobnych lub epitafijnych rozpoznać po strojach, jakie noszą. Półtoraroczny Georg i o rok młodsza Anna ubrani są bowiem jak dorośli, w bogate szlacheckie kostiumy, jedynie Wolf zawinięty w becik unoszony jest wprost do nieba na skrzydłach anioła. Jeszcze bardziej strojne odzienie mają dzieci Susanny von Prockendorf z Sośnicy. Ubrane są według najnowszej (na początku XVII wieku) francuskiej mody dworskiej. Obie dziewczynki noszą suknie niemal identyczne jak ich matka, jedynie zamiast czepców mają na głowie wianki, tak zwane „śmiertelne korony”, wieńce z kwiatów umocowanych na grubym wałku. Takie korony, wkładane często do trumien zmarłych dziewcząt, symbolizowały korony ślubne, które dziewczynki nosiły podczas większych świąt, a ostatni raz zakładały w dniu swojego zamążpójścia. Najmłodszy z rodzeństwa dwuletni Hans ma modne rozcięcia na torsie i rękawach, baskinkę przy kaftanie, plisowany kołnierz, ozdobne wstążki przy nogawkach spodni, a w ręce trzyma filcowy kapelusz z wielkim rondem.

Dzieci, które zmarły tuż po porodzie lub przeżyły ledwie kilka tygodni lub miesięcy, przedstawiano często inaczej, noworodki leżą lub stoją na poduszkach w powijakach. Są bardzo ciasno zawinięte krępującymi nogi i ręce pasami płótna, wystaje im tylko główka. Ich widok przywołuje na myśl larwę w kokonie lub mumię. Dzieci trochę starsze noszą „śmiertelną” koszulkę z kryzą przy szyi, a bose stopy podkreślają ich młody wiek. Ręce złożone mają do modlitwy lub, tak jak dziecko z rodu Seidlitz pochowane w Zachowicach, trzymają w nich krzyżyk, symbol pobożności i jednocześnie prośbę o boskie wstawiennictwo. Syn Hansa Reibnitza z Wierzbic, zmarły w 1579 roku, w rączce ma królewskie jabłko symbolizujące władzę Chrystusa nad światem, w prawej dłoni drzewce chorągwi, znak triumfu nad śmiercią. Sposób, w jaki rzeźbiarz ukazał chłopca, może przywoływać na myśl przedstawienie Chrystusa Zmartwychwstałego. Gdy się dokładniej przyjrzymy wykutej w piaskowcu postaci, na szyi dziecka zobaczymy medalion z literą „T”. Litera „tau” (tak zwany krzyż św. Antoniego) to znak zbawienia i wiary, jak również powszechny dawniej talizman chroniący przed zarazą.

Nic dziwnego, że w czasach, kiedy kobiety często umierały w połogu lub tuż po porodzie, a dzieci nie dożywały nawet końca okresu zwanego infantia, czyli pierwszych siedmiu lat życia, spędzanych pod opieką matki, noszono dla ochrony nie tylko talizmany oraz wybrane kamienie szlachetne, które pełniły funkcję amuletów, ale stosowano także różne magiczne praktyki i wierzono w ludowe przesądy. Ciężarne kobiety, aby zapewnić sobie szczęśliwy poród, przechodziły trzykrotnie przez grób, na znak zwycięstwa młodości nad śmiercią. Dla ochrony noworodka zapalano przy nim na noc świecę i zanim go ochrzczono, wkładano do kołyski modlitewnik lub Biblię. Wierzono, że gdy dziecko przyjdzie na świat z długimi włosami lub urodzi się z ząbkami, to zły znak i noworodek ma małe szanse na przeżycie. Ponieważ zdarzało się nierzadko, że niemowlęta umierały nawet z powodu bolesnego ząbkowania, matki siadywały na kamieniach, „by zęby były jak z kamienia”. Uważano, że życie dziecka jest zagrożone nawet wtedy, gdy uśmiechało się przez sen lub miało piękny głos, dla otoczenia były to ewidentne znaki, że „śpieszy się do nieba”*.

*W tekście korzystałam z książki Małgorzaty Stankiewicz pt. „Dziecięce płyty nagrobne na Śląsku od XVI do XVIII wieku”.

Tekst i zdjęcia: Marta Miniewicz, Stowarzyszenie TUITAM

1. Płyta nagrobna dziewczynki NN zmarłej w 1597 roku, w murze kościoła w Łozinie (gmina Długołęka), zdj. Zbigniew Sobierajski

2. Rodzeństwo z rodu Biebran w kościele w Kiełczowie (gm. Długołęka); dzieci zmarły jedno po drugim na przestrzeni czterech lat, dlatego przedstawione zostały razem. Półtoraroczny Georg Abraham i pięciomiesięczna Anna Sidonia ubrani są jak osoby dorosłe, jedynie żyjący zaledwie trzy dni Wolf Abraham zawinięty jest w becik

3. Jedna z sześciu płyt nagrobnych dzieci, które pod koniec XIX wieku usunięto z kościoła w Zachowicach (gm. Katy Wrocławskie) i umieszczono w murze kościelnym

4. Noworodek z rodu Seidlitz z płyty nagrobnej w Zachowicach; często dzieci, które zmarły podczas porodu lub przeżyły zaledwie kilka dni lub tygodni przedstawiano w powijakach – szczelnie zawinięte pasami płótna, z których wystaje jedynie główka dziecka

5. Płyty Susanny von Prockendorf i jej trójki dzieci we wnętrzu kościoła w Sośnicy (gm. Kąty Wrocławskie); mimo młodego wieku (dziewczynki Magdalena i Anna zmarły w wieku czterech i dwóch lat, chłopiec – Gotthard w chwili śmierci miał dwa lata) ubrane są jak osoby dorosłe; córki mają takie same suknie jak i ich matka

6.  Adam Schindel, z informacji znajdującej się na płycie wiemy, że „ukochany synek” Heinricha, przeżył 33 tygodnie i zmarł w 1572 roku; płyta nagrobna z kościoła w Sośnicy

7. Bibiana z domu Promnitz z czwórką swoich dzieci; dwoje śpiących maluchów, które trzyma na rękach zmarły we wczesnym dzieciństwie i zostały pochowane wraz z matką w rodowym mauzoleum kościele w Księginicach Małych (zdj. Zbigniew Sobierajski)

8. Ewa von Uthmann zmarła najprawdopodobniej w połogu wraz z noworodkiem w 1613 roku; płyta znajduje się w murze kościelnym w Bielanach Wrocławskich (gm. Kobierzyce); o poczuciu dumy szlacheckiej rodu von Uthmann może świadczyć aż 16 tarcz herbowych umieszczonych po obu stronach płyty

9. Troje zmarłych dzieci z rodu von Schindel, płyty we wnętrzu kościoła w Borzygniewie (gm. Mietków)

10.Mały Hansiczek zmarły w 1602 roku; płyta z kościoła w Maniowie Wielkim (gm. Mietków)

11. Płyty grobowe członków rodu von Reibnitz znajdujące się w murze kościelnym w Wierzbicach (gm. Kobierzyce), wśród nich dwie płyty dziecięce potomków von Reibnitzów

Galeria zdjęć

powrót do kategorii
Poprzednia Następna

Pozostałe
aktualności

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.Ok