Sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: Agnieszka, Teodor, Czesław
śnieg
3℃
A+
Tłumacz Google

„Swojego patrzaj!”, czyli świat w pigułce

„Ki czort kazał Kolumbowi odkrywać te Amerykie?”, moglibyśmy powtórzyć za Kaźmirzem Pawlakiem, bohaterem „Samych swoich”, bo przecież tuż za rogiem mamy niemal cały świat! Po co na wakacje wyjeżdżać gdzieś daleko, gdy Węgry mamy pod nosem, nad jezioro Bajkał możemy z Wrocławia dojechać na rowerze, do Małej Szwecji wyskoczyć po pracy, a zamiast lecieć na Maltę samolotem, wykąpać się w Błękitnej Lagunie prawie pod domem? Z przewodników turystycznych dowiemy się jeszcze, że z Wrocławia pociągiem w godzinę staniemy u stóp śląskiego Olimpu, na wyciągnięcie ręki mamy śląski Spreewald, aby po krótkiej przejażdżce znaleźć się w parku przypałacowym, który widoczny był z okien śląskiego Windsoru.

 

W najbliższych okolicach Wenecji Północy, czyli Wrocławia, wpaść możemy z krótką wizytą do Węgier (niedużej miejscowości w gminie Żórawina). Nazwa wsi pochodzi być może od przybyłej tu w średniowieczu z terenów Węgier ludności albo od wymienianego na początku XIV wieku w dokumentach właściciela wsi Gisylhnera Kotneri, którego nazwisko sugeruje węgierskie pochodzenie, albo od kogoś, kto miał po prostu na nazwisko lub przezwisko Węgier. Do miejscowości warto zajrzeć między innymi po to, aby zobaczyć w murze kościelnym trzy średniowieczne kamienne krzyże pojednania, w tym jeden prawie dwuipółmetrowy, uważany za najwyższy na Dolnym Śląsku.

 

To nic, że podwrocławskie jezioro Bajkał (gmina Czernica) poza nazwą ma niewiele wspólnego z najgłębszym i jednym z największych jezior na świecie, które znajduje się w azjatyckiej części Rosji. Bo choć nie złowimy tu omula bajkalskiego (endemicznej ryby występującej w Bajkale), to wędkarze wysoko cenią sobie miejsce po dawnej żwirowni. Dzięki połączeniu niedużego i dosyć płytkiego akwenu z Odrą jest tu swobodny przepływ ryb z rzeki, a co za tym idzie, nie tylko leszcze i płocie tutaj biorą, można też liczyć na karpie, kiełbie, okonie, sandacze i szczupaki, sumy i węgorze. 

 

Na przedwojennych pocztówkach z Kiełczówka (gmina Długołęka) właściciel gospody położonej tuż nad brzegiem Widawy reklamował swój obiekt gastronomiczny jako „śląski Spreewald”, zachwalał wyjątkowe położenie nad wodą, w pobliżu „wspaniałego” lasu liściastego. I choć trudno Widawę porównywać do znajdującej się na Łużycach rzeki Szprewy, która wraz z dopływami i odnogami ma prawie 1000 kilometrów długości, to tak jak ona Widawa jest rzeką spławną, organizowane są na niej regularnie w okresie letnim spływy kajakowe, a widoki od strony rzeki bywają rzeczywiście piękne.

 

O śląskim Olimpie, czyli górującej nad całą okolicą Wrocławia Ślęży (718 m n.p.m.), rozpisywać się nie trzeba. Może nie dorównuje ona wysokością siedzibie greckich bogów (najwyższy szczyt masywu – Mitikas – wznosi się na wysokość 2918 m n.p.m.), ale według dawnych Słowian była miejscem, które upodobały sobie dawne słowiańskie bóstwa. Według legendy pod górą znajduje się wejście do piekła, które podczas walki aniołów z diabłami zostało zasypane rzucanymi przez obie strony kamieniami. Szczyt Ślęży, podobnie jak greckiego Olimpu, czasami tonie w chmurach, a gromy ściągane przez diabła Borutę uderzają w naszą górę z nie mniejszą siłą niż te ściągane przez Zeusa.

 

„Mała Szwecja” leży w gminie Siechnice (pomiędzy Trestnem a Blizanowicami). To nazwa niedużego łowiska powstałego w dawnym wyrobisku piasku, a zorganizowanego przez Koło PZW o dumnej nazwie „Krokodyl”. Niemal po sąsiedzku znajduje się „Błękitna laguna”, kąpielisko miejskie w Siechnicach. Niestety po śląskim Windsorze (pałacu saskich królów w Szczodrem) zostało niewiele, ale zawsze możemy pospacerować po przypałacowym parku i przejść przez przerzucony nad jednym ze stawów most królowej Karoli.

 

Tym, którzy lubią dalsze podróże, proponuję na Dolnym Śląsku odwiedzić śląskie Carcassonne (Paczków) i śląski Rzym (Nysa), obejrzeć w kilku miejscach dzieła naszego śląskiego Rembrandta (Michała Willmanna) i posłuchać o pruskich Termopilach (czyli bitwie pod Kamienną Górą w 1760 roku). Oczywiście nie musimy wyjeżdżać do Hollywood, bo też mamy swoje! Z aleją gwiazd, muzeum i festiwalem filmowym w Lubomierzu.

 

Jeśli ciągle gdzieś państwa mimo wszystko ciągnie, to ponownie posłużę się argumentem nie do odrzucenia, czyli słowami Kaźmirza Pawlaka: „Swojego patrzaj!”. A jeśli już jednak wyjedziemy za granicę, to chyba tylko po, żeby stwierdzić: „Żeby ta Ameryka mnie się nie odkryła, to byś do tej pory nie wiedział, dokąd Polska się ciągnie”.

 

Tekst i zdjęcia: Marta Miniewicz, Stowarzyszenie TUITAM

 

Zdjęcia

  1. Węgry – pałac neogotycki, obecnie siedziba Szkoły Podstawowej im. Wincentego Witosa
  2. Węgry – krzyże pojednania w murze kościelnym (środkowy ma prawie 2,5 metra i jest prawdopodobnie największym krzyżem pojednania na Dolnym Śląska)
  3. Śląski Olimp, czyli Ślęża, widok wiosenny
  4. Śląski Olimp w szacie zimowej
  5. Nasza Szprewa, czyli Widawa, widok z kajaka
  6. Widawa jest rzeką spławną, organizowane są tu często rodzinne spływy kajakowe
  7. Szczodre, czyli śląski Windsor, a właściwie to, co po nim zostało

Galeria zdjęć

powrót do kategorii
Poprzednia Następna

Pozostałe
aktualności

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.Ok