Poniedziałek, 07 października 2024
Imieniny: Mirella, Marek, Sergiusz
pochmurno
11℃
A+
Tłumacz Google

Romantyczna historia z lotniskiem w tle

Często w przypadku obiektów militarnych, do których zaliczyć należy powstałe w 1938 roku lotnisko wojskowe w Mirosławicach, brakuje źródeł i materiałów archiwalnych. Lotnisko służyło jako baza lotnicza niemieckich sił powietrznych Luftwaffe, był to więc obiekt tajny i nie pojawiał się na oficjalnych przedwojennych mapach regionu. Tym cenniejsze są więc relacje „świadków czasu”. Dzięki pasjonatom Sobótki i okolic – Michałowi Hajdukiewiczowi i Wojciechowi Franaszczukowi – udało mi się dotrzeć do rozmowy nagranej z Heinzem Hollmannem, który mieszkał w latach 30. i 40. XX wieku w Mirosławicach (wówczas Rosenborn), około 10 minut drogi od lotniska.

Był młodym chłopcem, gdy od wujka pracującego w bazie lotniczej usłyszał taką historię. Jeden z lotników tak stęsknił się za swoją narzeczoną, że w wigilię Bożego Narodzenia 1943 lub 1944 roku postanowił złamać przepisy i spotkać się z ukochaną. Dla kurażu wypił sporo alkoholu i wykradł samolot myśliwski Messerschmitt Bf 109. Szczęście mu jednak nie dopisało – rozbił się zaraz po starcie i wylądował, według relacji świadka, na drzewie rosnącym w parku pałacowym w Mirosławicach. Historia musiała poruszyć serca mieszkańców, bo mały Heinz doskonale ją zapamiętał.

Heinz wspominał również, że kiedy samoloty lądowały na lotnisku, hałas w szkole w Mirosławicach był tak wielki, że nie można było prowadzić lekcji. Na czas lądowania nauczyciel robił przerwę, co oczywiście sprawiało dzieciakom dużą radość. Uczniowie wybiegali wtedy na zewnątrz i obserwowali lądujące maszyny. Patrząc na archiwalne zdjęcie samolotu Junkers Ju 52 z zasobów Pawła Hajdamowicza lub zdjęcie z zasobów Ślężańskiego Forum Tajemnic, na którym widzimy bombowiec Junkers w 1944 roku, słowa Heinza wydają się jak najbardziej prawdopodobne. Junkersy Ju 87, które podczas II wojny światowej stały się znakiem rozpoznawczym Luftwaffe, były samolotami nowoczesnymi, ale mało zwrotnymi, powolnymi i bardzo głośnymi. Ich charakterystyczną cechą były skrzydła ułożone w kształcie litery „w” oraz montowane w początkowym okresie wojny syreny akustyczne, uruchamiane podczas nurkowania samolotu. Ich przeraźliwy ryk miał zdezorientować i osłabić morale wroga.

Heinz Hollman opowiadał, że na lotnisku w Mirosławicach widział pasące się owce, które miały za zadanie „kosić” trawę oraz że stało tam kilka atrap maszyn. Pamiętał też, że duża hala zasłonięta była wielkimi jodłami. Wiemy z opisów, że Dolny Śląsk nazywany był zapleczem szkoleniowym Luftwaffe. To właśnie na tych terenach powstało przed II wojną światową najwięcej cywilnych ośrodków szkolenia podstawowego i zaawansowanego kształcących pilotów wcielanych następnie do lotnictwa wojskowego. Szkoły te dysponowały lotniskami, na których realizowano różne programy szkoleniowe.

Decydującymi czynnikami przy zakładaniu lotnisk były dogodne naturalne warunki terenowe i klimatyczne Dolnego Śląska oraz (w okresie późniejszym) – zbliżający się front. Wymusił on niejako korzystanie z mniejszych i zakamuflowanych lotnisk i lądowisk zamiast z dobrze wyposażonych baz, które rozpoznane przez przeciwnika narażone były na ataki. Jest więc prawdopodobne, że hale w Mirosławicach mogły być częściowo przysłaniane.

W styczniu 1940 roku założono w Mirosławicach szkołę pilotów B20 dla samolotów wielosilnikowych. Istniały tu także inne szkoły pilotów o nazwach A6, C13 i C20. Przy lotnisku znajdowała się strzelnica, w której testowano broń maszynową samolotów oraz szkolono strzelców pokładowych. Jej pozostałości są do chwili obecnej widoczne na polu przy drodze wiodącej do Rogowa Sobóckiego. Całość strzelnicy miała około 350 metrów długości – taką odległość przy ostrzałach stosowali zazwyczaj Niemcy.

Części dla lotniska dowożone były koleją wąskotorową. Lotnisko połączone było najprawdopodobniej z fabryką Kruppa z Mārkstadt działającą na terenie kopalni Magnesitgrube-Zobten, odnogą kolejową od specjalnej linii kolejowej nr 285 Schweidnitz-Zobten-Breslau ze zwrotnicą w Rogowie Sobóckim.

Heinz Hollmann miał 12 lat, kiedy 25 stycznia 1945 roku opuszczał rodzinne strony wraz z żołnierzami. Niecały miesiąc później Armia Czerwona zacisnęła pierścień wokół Wrocławia. Heinz dojechał do Kłodzka, skąd wraz z innymi został wywieziony do Czech. Na pustym dworcu czekał cztery miesiące na koniec wojny i na piechotę wrócił z rodziną do Mirosławic. Jak wiemy na krótko. Przyjechał tutaj po wielu latach i podzielił się wspomnieniami, które dla nas są bezcennymi źródłem informacji.

Autorka dziękuje Michałowi Hajdukiewiczowi za udostępnienie wywiadu i Pawłowi Hajdamowiczowi za podzielenie się archiwalnymi zdjęciami lotniska i współczesnymi zdjęciami strzelnicy.


Małgorzata Urlich-Kornacka @TUiTAM

1. Lotnisko Mirosławice: Flugplatzkommando A 50/IV Rosenborn. Na zdjęciu widoczny samolot Ju 52 – piloci nazywali go Tante Ju (niem. „Ciotka Ju”). Zdjęcie z kolekcji Pawła Hajdamowicza

2. Bombowiec Junkers (Ju 87 D 3./SG 77) na lotnisku w Mirosławicach (Rosenborn). Zdjęcie ze zbiorów Ślężańskiego Forum Tajemnic

3. Na lotnisku w Mirosławicach mieściła się m.in. szkoła pilotów B20 dla samolotów wielosilnikowych. Zdjęcie z kolekcji Pawła Hajdamowicza

4. Heinz Hollmann podczas wizyty po latach. Zdjęcie z archiwum Michała Hajdukiewicza

5. Pozostałości strzelnicy. Zdjęcie autorstwa Pawła Hajdamowicza

6. Na strzelnicy testowano broń maszynową samolotów i szkolono strzelców pokładowych. Zdjęcie autorstwa Pawła Hajdamowicza

7. Lotnisko w Mirosławicach obecnie

8. Siedziba Aeroklubu Dolnośląskiego Mirosławice

9. Jeden z samolotów szkoleniowych do lotów widokowych i przelotów trasowych

Galeria zdjęć

powrót do kategorii
Poprzednia Następna

Pozostałe
aktualności

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.Ok