Czy patrzyli dzisiaj Państwo w kierunku Ślęży? Jeśli nie, to błąd. Od tego, jaką suknię góra przyodziała, zależy, jaka pogoda nas czeka:
„Sobótko moja, o góro przepiękna,
Zaprawdę jesteś strażnikiem i wieżą,
Głosisz nam dobro i zło, co nas nęka,
Głosisz blask słońca, deszcze, burze Ślężo.
Widzę cię często z mojego okienka,
Jakie to szaty dziś na tobie leżą:
Kiedyś niebieska, ulewę czujemy,
A kiedyś szara, to spacerujemy.*
Autorem wiersza jest śląski poeta, recytator, aktor, autor komedii, gorący polonofil i pisarz Karl von Holtei, którego 225. rocznica urodzin minęła trzy dni temu, 24 stycznia 2023 roku. Nazywano go popularnie „starcem z góry” („der Alte vom Berge”). Nie chodzi tutaj jednak o niewielkie wzniesienie we Wrocławiu, czyli obecne Wzgórze Polskie (przed II wojną światową Wzgórze Holteia), na którym poeta chętnie spędzał czas, ciesząc oko widokiem Ostrowa Tumskiego. Ani też o świętą górę Słowian, czyli Ślężę, której piękny opis poeta nam podarował.
Odniesienie „starzec z góry” nie wiąże się również z Belwederem w Obornikach Śląskich (obecnie Wzgórze Holteia, 215 m n.p.m, na którym odbudowana została altana z widokiem na okolice Wrocławia, m.in. Masyw Ślęży), mimo że tutaj również lubił przebywać poeta. Z Obornikami Śląskimi był bowiem związany przez kilkanaście lat swojego życia.
Pseudonim „starzec z góry” odnosił się do jednego z ostatnich wrocławskich mieszkań poety. Znajdowało się ono na trzecim piętrze kamienicy, nad gospodą „Pod Trzema Górami” (Zu den drei Bergen) przy obecnej ul. Rzeźniczej 32-33. Dlatego właśnie u wejścia widnieje marmurowa tablica z portretem poety i jego najsłynniejszym cytatem napisanym w dialekcie śląskim „suste weiter nischt ack heem!”. Słowa te, które dawniej znał każdy mieszkaniec Dolnego Śląska, oznaczają w wolnym tłumaczeniu „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Holtei podziwiany był przede wszystkim za miłość do swojej małej ojczyzny. Często mówiono, że „tam, gdzie jest Holtei, tam jest Śląsk”.
Wychowany przez rodziców zastępczych (mama zmarła tuż po porodzie, tato oddał dziecko pod opiekę młodszej siostry swojej zmarłej żony), sprawiał od początku nie lada problemy wychowawcze. Od samego początku ciągnęło go do teatru. Dość szybko postanowił, że w przyszłości zostanie aktorem i znajdował zawsze tysiące wymówek, żeby tylko móc uczestniczyć w przedstawieniach. Rodzina była przerażona planami aktorskimi Karla, ponieważ w ówczesnym społeczeństwie arystokratyczny aktor był uważany za hańbę. Aby uchronić młodzieńca przed zgubnym losem, rodzina wysłała go do wuja do Obornik Śląskich – miał się tutaj kształcić na rolnika. Wówczas (1814 r.) z wygnania na Elbie powrócił Napoleon i ponownie wybuchła wojna. Szesnastoletni Holtei natychmiast zaciągnął się do ochotniczego korpusu we Wrocławiu. Po wojnie wydano tzw. rozporządzenie gabinetowe, zgodnie z którym każdy pruski ochotnik mógł studiować bez matury, ale stopniowo musiał ją nadrobić. Holtei wykorzystał sytuację, by studiować prawo, które – jak pisali późniejsi biografowie – „pasowało do niego jak pięść do oka”. Choć oddawał się licznym wizytom w teatrze i znany był z licznych flirtów z aktorkami, udało mu się zdać maturę. Potem jednak nie chciał mieć ze studiami nic wspólnego. Wraz ze swoim przyjacielem – Karlem Saydelmannem udał się do Gorzanowa, gdzie przez pewien czas występował w teatrze zamkowym hrabiego Johanna Hieronymusa von Herbersteina. W 1819 roku na wrocławskiej scenie pojawiła się jego pierwsza sztuka „Kolory” („Die Farben”). Dwa lata później Holtei zadebiutował jako aktor w „Marii Stuart” i został członkiem wrocławskiego Teatru Miejskiego (obecnie Opery Wrocławskiej). Z żoną – aktorką Luise Rogée – którą poznał w teatrze w Gorzanowie, wędrował po różnych miastach, aż do jej nagłej przedwczesnej śmierci (zmarła w wieku 25 lat). Holtei próbował wtedy uśmierzyć swój ból pisaniem.
W 1825 roku napisał wodewil (śpiewogrę) „Stary wódz” („Der alte Feldherr”), przedstawiający spotkanie tytułowego bohatera Tadeusza Kościuszki z polskimi ułanami, który zadedykował „moim drogim przyjaciołom w Polsce”. Jeden z ułanów, stary wiarus Łagienko, rozpoznał swego wodza Kościuszkę, z którym razem walczył pod Dubienką, Racławicami i Szczekocinami. O tych sławnych bojach śpiewają obydwaj w duecie:
„O Boże! wybaw nas z kajdan niewoli,
I wolność daj nam, jako walki plon!”
Wodewil i inne sztuki Holteia cieszyły się ogromnym powodzeniem. W 1830 roku poeta wydał „Wiersze śląskie”. Początkowo nie odniósł sukcesu: jego wiersze napisane dialektem śląskim były ostro krytykowane. Jeden z krytyków napisał, że „Holtei jest dobrym kolegą, jego sztuki komediowe też są całkiem niezłe, ale swoimi śląskimi wierszami właściwie ośmieszył całą prowincję przed Niemcami”. Po wielu latach nastąpił jednak zwrot. Wierszy Holteia uczono się w szkole na pamięć, jego sztuki były wystawiane w większości teatrów: m.in. we Wrocławiu, Oleśnicy a także w teatrze pałacowym w Szczodrem. Jadąc pewnego razu do Oleśnicy, Holtei opisał w swoim dzienniku pobyt w słynnej „Wilczej karczmie” w Szczodrem. Zauważył bowiem, że i woźnica, i konie doskonale musieli znać lokal rodziny Wolfów (Wolf z jęz. niem. wilk), bo tuż przed Szczodrem okazywali wyraźne ożywienie. Pisarza zaskoczyła na miejscu – oprócz przytulnych pokoi i wyśmienitego piwa – duża ilość biesiadujących w karczmie żandarmów. Co prawda byli tutaj na spotkaniu towarzyskim, ale z przyzwyczajenia zawodowego wypytywali podróżnych o wszystko.
Holtei prowadził niespokojne, wędrowne życie. Odbył liczne podróże teatralne po miastach niemieckich, pracował jako reżyser, aktor i recytator. Gdziekolwiek czytał wiersze lub dramaty, sale były wypełnione po brzegi. Zawsze jednak panowała w nich zupełna cisza, tak pięknie recytował. Zmarł w 1880 r. w klasztorze bonifratrów we Wrocławiu. Po jego śmierci w niemal wszystkich śląskich miastach istniały parki Holteia, stawy Holteia, promenady Holteia, wzgórza Holteia czy drogi Holteia. Do 1945 roku część obecnego czarnego szlaku wokół Ślęży nazywała się Drogą Holteia, dziś pozostało nam już tylko Rozdroże Holteia na skrzyżowaniu czarnego i czerwonego szlaku, które wiedzie na szczyt.
Małgorzata Urlich-Kornacka, Stowarzyszenie TUiTAM
*Cytat z: Natalia Żarska, Wojciech Kunicki: Ślęża. Oświecenie, Romantyzm, Biedermeier, s.123).
1. „Ach Zutaberg! Du schiener bloer Hübel“ („Sobótko moja, o góro przepiękna) – archiwalna pocztówka z fragmentem wiersza Holteia (z kolekcji Małgorzaty Urlich-Kornackiej).
2. Sobótka z portretem „starca z góry” – archiwalna pocztówka z fragmentem wiersza Holteia (z kolekcji Małgorzaty Urlich-Kornackiej).
3. W Masywie Ślęży znajduje się Rozdroże Holteia, na skrzyżowaniu szlaków czerwonego i czarnego.
4. W latach przedwojennych jedna z głównych dróg wiodących dookoła Ślęży nazywała się Drogą Holteia (Holteiweg).
5. Pokój muzyczno-teatralny z portretem Holteia w Pałacu Królewskim we Wrocławiu.
6. Marmurowa tablica przy wejściu do kamienicy, w której (przed secesyjną przebudową) mieszkał poeta (autor Tomasz Rodziński).
7. Przez pewien czas (w latach 1844–1845) Holtei pracował jako dyrektor artystyczny teatru miejskiego we Wrocławiu (obecnie Opery Wrocławskiej). Wkrótce zrezygnował z tego zajęcia i przez kilka lat pracował jako sekretarz księcia Hatzfelda w Żmigrodzie.
8. Tadeusz Kościuszko został uwieczniony przez Karla von Holteia na kartach wodewilu „Stary wódz”.
9. Dwa lata po śmierci poety na Bastionie Ceglarskim stanął pomnik ku czci poety autorstwa Alberta Rachnera. Również wzgórze przemianowano na Wzgórze Holteia (obecnie Wzgórze Polskie).
10. Ostatnie prace wykończeniowe przy altanie widokowej w Obornikach Śląskich. Fot. Nadia Szgdaj.
11. Ponieważ Wolfowie byli ponad sto lat właścicielami karczmy, a wilcze łby zdobiły główne wejście, przylgnęła do gospody na stałe nazwa „Wilcza karczma” (źródło: www.polska-org).
12. W tym miejscu (obecnie przy ulicy Wrocławskiej w Długołęce) znajdowała się gospoda „Wilcza karczma”, która gościła sławne osobowości, m.in. Karla Eduarda von Holteia.
13. Gdy w maju 1868 roku otwarto linię kolejową Wrocław-Oleśnica, „Wilcza karczma” straciła na znaczeniu. Podróż koleją stała się szybsza i wygodniejsza niż dyliżansem i nie było potrzeby robienia częstych przystanków.
14. Spod tynku patrzą Sybillenort oraz Szczodre – napisy na dawnym budynku spedycyjnym.