Baron Hildebrand Rudolph von Hund miał spory majątek, jednak jego najcenniejszym skarbem był gromadzony przez lata w pałacowej bibliotece w Wierzbicach zbiór rękopisów i starodruków oraz atlasów z kunsztownie wykonanymi drzeworytami. Możliwe, że wolał towarzystwo książek niż ludzi i całymi dniami oraz nocami czytał, studiował stare księgi, i pochylał się nad mapami, dlatego gdy zmarł, poddani wymyślali na jego temat niestworzone historie. Opowiadano, że von Hund policzkuje każdego, kto spróbuje zajrzeć do kościelnej krypty i zakłócić mu wieczny spokój. Straszono wszystkich wielkim czarnym psem o świecących oczach (der Hund – pies), który po śmierci barona pojawił się we wsi i nocami wałęsał się po okolicy.
Hildebrand von Hund zmarł, nie zostawiając po sobie potomka, nigdy się też nie ożenił, ale przed śmiercią dobrze zabezpieczył swój skarb. Zgodnie z jego ostatnią wolą cenny księgozbiór wzbogacił znacząco słynną Rehdigerianę, jedną z największych bibliotek we Wrocławiu.
O baronie z Wierzbic wiemy stosunkowo dużo. Hildebrand von Hund und Alten Grottkau auf Rausche und Wirrwitz został na świecie zupełnie sam, gdy miał lat czternaście. Matki nie pamiętał, bo zmarła zaledwie cztery miesiące po porodzie. Z pięciorga swego rodzeństwa znał tylko siostrę Susannę, pozostali odeszli w niemowlęctwie lub we wczesnym dzieciństwie. Niestety i Susanna w pół roku po zamążpójściu, w wieku zaledwie osiemnastu lat opuściła ziemski padół, a zaraz po niej zmarł ojciec, pan na Wierzbicach, Wenzel Hildebrand, główny poborca podatkowy i deputowany stanów księstwa głogowskiego. Von Hund na pewno otrzymał dobre wykształcenie, o czym świadczy zawartość jego biblioteki. Być może ojciec zdążył wysłać go na „grand tour”, modną w XVIII wieku podróż edukacyjną po Europie. Czy podczas zwiedzania bibliotek i muzeów pojawiła się w życiu młodego szlachcica pasja kolekcjonerska i miłość do książek? Z opisu księgozbioru przekazanego przez barona Hildebranda do biblioteki Rehdigera przy kościele św. Elżbiety we Wrocławiu, wiemy, że zaczytywał się w filozofach i pisarzach starożytnych. Ale jego pasją musiała być geografia, uwielbiał zapewne czytać opisy podróży. W swej bibliotece posiadał bowiem wielki atlas pt. „Topographia Germaniae” Meriana zawierający ponad dwa tysiące widoków miast, klasztorów i zamków Świętego Cesarstwa Rzymskiego. W jego zbiorach znalazła się też największa i najdroższa książka wydana w XVII wieku, „Atlas Maior” autorstwa Joana Blaeu, uważana za arcydzieło Złotego Wieku kartografii holendersko-niderlandzkiej. Wśród rękopisów sporo było dzienników podróży i wspomnień. Znajdowała się tam, między innymi, przepisana z oryginału przez wierzbickiego bibliotekarza kopia dziennika Mikołaja von Popplau, rycerza z Wrocławia, który w 1483 roku wyruszył w podroż po Europie i chętnie przyjmowany był na europejskich dworach, ponieważ… zręcznie posługiwał się swą nadzwyczaj długą i ciężką kopią. Swoje umiejętności chętnie demonstrował, dostając w zamian upominki i glejty zapewniające mu bezpieczeństwo. Być może baron von Hund, czytając relację Mikołaja von Popplau, śledził w swej bibliotece na pięknych mapach trasę jego podróży?
Pan na Wierzbicach posiadał też jeden z najstarszych herbarzy śląskich, „Księgę herbów śląskich”, opracowany przez wydawców i księgarzy Krispina i Johanna Scharffenbergów w drugiej połowie XVI wieku. Niestety, białego psa na niebieskiej tarczy, czyli herbu von Hundów, we wspomnianym herbarzu nie znajdziemy. Przetrwała jednak ciekawa legenda herbowa rodu, która sięga X wieku. Według przekazywanej z pokolenia na pokolenie opowieści, hrabina von Querfurt po urodzeniu dziewięciu synów rozkazała służącej, aby ich utopiła. Szczęściem do tragedii nie dopuścił biskup Bruno, który przypadkowo przejeżdżał nieopodal i zobaczywszy zlęknioną kobietę, spytał, co trzyma w rękach. Ta skłamała, że są to szczenięta. Gdy na polecenie biskupa służąca pokazała mu tobołek i dostojnik zamiast psów zobaczył dziewięcioro noworodków, natychmiast je ochrzcił. Zadbał też o wychowanie dzieci i na pamiątkę cudownego ich uratowania nadał im nazwisko Hund. Tłumaczono, że dziewięć goździków w klejnocie herbu odnosi się właśnie do dziewięciu cudownie ocalonych protoplastów rodu.
Hildebrand Rudolf von Hund, ostatni przedstawiciel linii von Hundów auf Rausche (z Ruska), zmarł 26 sierpnia 1746 roku. Data śmierci wykuta została w piaskowcu na sarkofagu, w którym został pochowany. W 1939 roku, z powodu remontu kościoła w Wierzbicach, z krypty usunięto sarkofag, planowano bowiem w tym pomieszczeniu zainstalować ogrzewanie świątyni. Dzisiaj każdy barona może odwiedzić, jego sarkofag stoi na przykościelnym cmentarzu – i choć mieszkam w Wierzbicach już od trzydziestu lat, nie słyszałam, aby dawny właściciel wsi przywitał kogoś siarczystym policzkiem.
Tekst i zdjęcia: Marta Miniewicz, Stowarzyszenie TUITAM
1. Barokowy sarkofag z piaskowca, w którym pochowany został baron Hildebrand Rudolf von Hund (1694-1746), stoi przy murze kościelnym bez żadnego zabezpieczenia i niestety w szybkim tempie ulega zniszczeniu
2. Herb baronowski rodu von Hund umieszczony na kamiennym sarkofagu w Wierzbicach; tytuł barona Hildebrand Rudolf von Hund otrzymał w 1720 roku z rąk cesarza Karola VI Habsburga
3. Według miejscowej legendy baron policzkował każdego, kto zakłócał jego spokój wieczny i zaglądał do grobowej krypty; satyryczny rysunek nawiązujący do legendy z „Breslauische Erzӓhler”
4. Kościół pw. Bożego Ciała w Wierzbicach; po stronie północnej znajdowała się krypta, w której spoczął baron von Hund
5. Wierzbicka pałacowa biblioteka posiadała cenny księgozbiór, m.in. ilustrowany atlas autorstwa Joana Blaeu’a; strona tytułowa (za Wikipedia)
6. Za czasów Hildebranda Rudolfa von Hund przebudowano pałac w Wierzbicach w 1730 roku; projekt wykonał znany wówczas barokowy śląski architekt – Christoph Hackner
7. Herb rodu von Hund z pałacu w Wierzbicach; dziewięć czerwonych goździków tłumaczono jako symbol cudownie ocalałych dziewięciu protoplastów rodu; w późniejszym czasie w legendzie rodowej pojawiły się interpretacja, że czerwone kwiaty oznaczają siłę, mądrość i szczerość