Ornitolog, a przy tym wytrawny strzelec – urodzony w Świątnikach koło Sobótki Otto Eduard von Zedlitz und Trützschler zostawił po sobie szczegółowe opisy pierzastej fauny i potężny zbiór wypchanych ptaków.
„Hrabia Zedlitz prezentuje kilka ptaków o niezwyczajnym ubarwieniu, wskazując liczne anomalie […]. Wróbel-albinos to okaz z pary gniazdującej na leśniczówce w Świątnikach. Każdego roku wysiaduje ona dwa lub trzy pół- lub całkiem biało upierzone młode. […] Na kaczki krzyżówki z białym podbrzuszem, których jeden egzemplarz prezentuje Zedlitz, można dość często zapolować nad leśnym jeziorem koło Świątnik […]”. Fragment relacji z posiedzenia Towarzystwa Ornitologicznego, które z udziałem osiemnastu badaczy odbyło się w Berlinie w 1913 roku, pokazuje, że Graf von Zedlitz und Trützschler miał już wtedy ugruntowaną pozycję w ornitologicznym świecie.
Urodził się w 1873 roku w Świątnikach koło Sobótki, w dobrach należących do znanego rodu Zedlitzów już od 140 lat. Mieszkał w tamtejszym pałacu, w którym dzisiaj znajduje się szkoła podstawowa (opisywaliśmy jej historię w Wędrowniku). Dorastał „wśród szumiących lasów i zielonych łąk, tutaj stał się zamiłowanym myśliwym i wyśmienitym strzelcem, a wkrótce potem wnikliwym obserwatorem świata zwierzęcego” – napisano w pośmiertnym wspomnieniu. Wcześnie został sierotą, opiekę nad nim przejęła rodzina. Szkołę Otto Zedlitz kończył we Wrocławiu. Za radą wuja podjął studia prawnicze, wiadomo było przecież, że „zoologia chleba mu nie przyniesie”. Służył też kilka lat jako podporucznik w regimencie kirasjerów we Wrocławiu, których koszary znajdowały się przy obecnej ulicy Hallera.
Otto Zedlitz z upodobaniem oddawał się polowaniom, tworząc przez całe życie bogatą kolekcję wypchanych ptaków. Okazy zbierał podczas licznych wypraw badawczych od Spitzbergenu po Etiopię. W pierwszą podróż badawczą wyruszył już w 1900 roku, jedną ze słynniejszych była z kolei wyprawa na Spitzbergen w 1910 roku, podczas której Ferdinand von Zeppelin sondował możliwości podróży sterowcem do Arktyki.
Podczas morskiej ekspedycji pod kierunkiem słynnego konstruktora badano warunki meteorologiczne w wyższych warstwach arktycznej atmosfery, kierunek i siłę wiatru, uczono się rozpoznawać w porę warstwy chmur i mgły, żeby w przyszłości, podczas lotu sterowcem, uniknąć oblodzenia kadłuba. Wykonano też próby kotwiczenia statku powietrznego na lodzie – przy pomocy wbitych na głębokość metra stalowych rur połączonych linami i balonów meteorologicznych imitujących „zeppelina”. Wytypowano też miejsca najlepiej nadające się na przystań dla sterowca.
W ramach tej ekspedycji Graf Zedlitz zajmował się obserwacją ptaków oraz… ich wypychaniem, w czym pomagał mu wieloletni współpracownik, preparator C. W. Müller. Zedlitz opisał około 50 gatunków, zebrał kolekcję jaj i wykonał wiele fotografii ptaków arktycznych. W relacji z podróży, pod hasłem „nur rdzawoszyi”, czytamy na przykład: „Udało mi się go dość często obserwować i upolować kilka sztuk. W Norwegii, na morzu niedaleko Tromso, 12 lipca zauważyłem parę […], a potem podczas powrotu 18 sierpnia, niemal w tym samym miejscu, znów widziałem dwie sztuki, z których jedną (samczyka) ustrzeliłem. 12 sierpnia na Wyspie Niedźwiedziej […] znowu widziałem parę tych ptaków i dwie pojedyncze sztuki – tam także upolowałem samczyka”. Pocieszeniem dla wrażliwych niech będzie fakt, że tak bezkompromisowo kolekcjonowane w tamtych czasach wypchane lub spreparowane zwierzęta (nie tylko ptaki) są do dzisiaj cenne dla nauki – np. zbiór w Muzeum i Instytucie Zoologii Polskiej Akademii Nauk składa się z blisko 7,5 miliona egzemplarzy. W kolekcjach zgromadzonych przez różne muzea przed laty (nawet zwierzęta wypchane w XVIII wieku wciąż bywają w dobrym stanie) znajdują się także okazy, które w przyrodzie całkowicie wyginęły. Przykładem gołąb wędrowny z Ameryki Północnej wytępiony w XIX wieku, którego dwa spreparowane egzemplarze znajdują się w muzeum Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, obok czterech innych wymarłych gatunków ptaków.
Zanim Otto von Zedlitz wyruszył na daleką północ z wyprawą Zeppelina, miał już za sobą liczne ekspedycje do Afryki – trzykrotnie przebywał w Tunezji, był w Algierii, Erytrei, Etiopii i w Afryce północno-wschodniej. W 1911 roku odwiedził Synaj, potem ponownie Algierię. Znacznie rozszerzył zakres badań ornitologicznych, interesował się np. zależnością okresu lęgowego ptaków afrykańskich od warunków klimatycznych. W wykładzie na 5. Międzynarodowym Kongresie Ornitologicznym w 1910 r. pisał: „Laik jest skłonny twierdzić, że […] w Afryce ptak nie musi się zmagać z zimą w naszym rozumieniu, nie ma mrozu ani śniegu, dlatego […] żyje sobie jak w raju i składa jaja kiedy ma ochotę. To całkowicie dziecinne podejście. Zwierzęta w Afryce walczą o byt jak w każdej innej części świata […]. Ptak wysiaduje jaja, gdy po okresie braku pożywienia zaczyna go być więcej […], poza tym robi to, gdy ma warunki, żeby uwić gniazdo […], dlatego wybiera czas, gdy gęste liście i bujna wegetacja zapewniają ochronę i bezpieczeństwo, nie zaś okres, w którym większość zarośli jest pozbawiona liści”. Nie znaczy to wcale, że afrykańskie ptaki wysiadują jaja tylko w porze deszczowej. W wysychających podczas pory suchej zbiornikach wodnych, aż roi się od ryb. To łatwy łup dla ptaków drapieżnych, które właśnie wtedy mają młode, ponieważ łatwo je wykarmić – dowodził dalej Zedlitz.
Ornitolog ze Świątnik położył wielkie zasługi dla systematyki ptaków Arktyki i Afryki. W szczegółowym opisie pomagało mu „wprawne oko zdolne wychwycić subtelne różnice w ubarwieniu, które oku nienawykłemu lub mniej wrażliwemu łatwo mogłyby umknąć” – pisali z uznaniem koledzy po fachu. Zedlitz określił systematykę gatunku beczaka zielonoskrzydłego, występującego w Angoli, opisał też jako pierwszy 13 podgatunków ptaków. W uznaniu zasług jego imieniem nazwano gilaka pustynnego (Bucanetes githagineus zedlitzi) z północnej Afryki i chwastówkę (Cisticola brachypetrus zedlitzi) z Etiopii.
Otto Zedlitz był honorowym członkiem Société ornithologique de Françe i członkiem korespondentem American Ornithologists’ Union. W 1921 r. został drugim przewodniczącym Niemieckiego Towarzystwa Ornitologicznego; był też honorowym członkiem związku ornitologów śląskich.
Pod koniec życia osiadł w Szwecji. Niemcy opuścił po pierwszej wojnie światowej, w której brał zresztą czynny udział, walcząc na froncie wschodnim. Nawet wtedy nie zaprzestał obserwacji ornitologicznych. O jerzyku zwyczajnym pisał tak: „W Polsce występuje powszechnie w większości miast […]. Na początku czerwca 1915 roku widziałem niezliczone pary wysiadujące jaja w ruinach klasztoru na szczycie Łysej Góry na wschód od Kielc”.
Otto Eduard Graf von Zedlitz und Trützschler zmarł w 1927 roku w nadmorskiej miejscowości Varberg na południe od Geteborga. Kolekcję 7481 wypchanych ptaków przekazał sztokholmskiemu muzeum historii naturalnej.
Tekst: Roman Skąpski
Zdjęcia: Marta Miniewicz
Opis zdjęć: