Pod łopoczącym na wietrze sztandarem ze śląskim czarnym orłem stawili się do walki z niewiernymi mężczyźni z rodów von Rothkirch, Strachwitz, Prittwitz, Nostitz, Zedlitz i Seydlitz. Zasilili oni kilkutysięczne oddziały rycerstwa śląskiego, wielkopolskiego, małopolskiego, rycerzy z zakonów krzyżowych i górników ze złotoryjskich kopalń. Zgromadzonemu wojsku dowodził książę Henryk II, przez potomków obdarzony przydomkiem Pobożny. Naprzeciwko oddziałów książęcych stanęli Mongołowie, zwani w Polsce Tatarami. Niepokonane oddziały mongolskie zanim dotarły na Śląsk zdążyły spustoszyć ziemię krakowską i sandomierską. Szybkich jeźdźców wyprzedzały tylko strach, jaki wzbudzali w mieszkańcach Europy, i zła sława. Przekazywano mrożące krew w żyłach opisy najeźdźców: „Są bowiem straszliwej postaci, o dzikiej twarzy, wściekłych oczach, drapieżnych rękach, ociekających krwią zębach, a ich gardziele są zawsze gotowe do pożerania ludzkiego mięsa i chłeptania ludzkiej krwi”*. Wielka bitwa rozegrała się 9 kwietnia 1241 roku, na polach niedaleko Legnicy.
Bitwa zakończyła się klęską wojsk książęcych. Henryk II został pojmany i stracony, według kroniki Jana Długosza, z głową księcia natkniętą na włócznię Mongołowie okrążali Legnicę, aby wzbudzić przerażenie w mieszkańcach miasta. Wymienione wcześniej rody, biorące udział w bitwie, odniosły wielkie straty. Najbardziej jednak ucierpiała rodzina von Rothkirch. Według tradycji, przekazywanej z pokolenia na pokolenie, pod Legnicą śmierć poniosło aż trzydziestu czterech Rothkirchów, czyli wszyscy mężczyźni rodu, którzy stawili się na polu walki.
Rok po bitwie, gdy rany odniesione podczas walki z Mongołami zdążyły się już zabliźnić, przedstawiciele pięciu znaczących rodów stanęli nad kołyską kilkumiesięcznego chłopca. Dziecię było pogrobowcem, ostatnim męskim potomkiem rodziny von Rothkirch. Gdy jego ojciec i krewni żegnali się z życiem, on jeden był bezpieczny w łonie matki. Mężczyźni z rodu Strachwitz, Prittwitz, Nostitz, Zedlitz, Seydlitz podziękowali Bogu za ocalenie i zawarli przymierze. Poprzysięgli, że od tej pory będą się na wieki wspierać, otoczą opieką sieroty, aby żaden z rodów nie wymarł. Nazwali się Vettern von Walhstatt, czyli „Kuzynami z Legnickiego Pola”.
Mimo że od bitwy pod Legnicą za dwa dni miną dokładnie 782 lata, a na zawarty rok po bitwie sojusz pomiędzy rodami nie ma żadnych dokumentów, to przyjaźń „Kuzynów z Legnickiego Pola” trwa od prawie 800 lat. Hrabia Karl-Christoph von Rothkirch und Trach, baron Wolfram Strachwitz i baron Sigismund von Zedlitz w 1991 roku, w 750. rocznicę bitwy pod Legnicą, zorganizowali w Fuldzie spotkanie „krewniaków”, wydano wówczas okolicznościowy znaczek upamiętniający bitwę. Aby podkreślić, że dawne urazy dziś już poszły w niepamięć, do udziału w spotkaniu namówiono potomka Chingis-chana, który mieszkał wówczas w Kolonii jako polityczny uchodźca. Ten wygłosił mowę po mongolsku, a mówił z taką ekspresją, że wszystkim słuchającym wydawało się, że go dobrze rozumieją. W 2006 roku w Legnicy spotkało się aż 220 kuzynów, którzy podjęci przez władze miasta wzięli udział w ekumenicznej mszy. Dziesięć lat później zjazd zorganizowano w Andechs, w miejscu gdzie urodziła się św. Jadwiga Śląska.
Na Śląsku pamięć o przymierzu zawartym w 1242 roku przez zamożne „starożytne” rody była powszechna. Związek „Kuzynów z Legnickiego Pola” okazał się wdzięcznym tematem do opowieści o męstwie, poświęceniu, solidarności i przyjaźni. W legnickim kościele NMP na jednym z witraży z 1905 roku przedstawiono scenę mszy i wymarszu wojsk Henryka II na krwawe spotkanie z Mongołami. Księcia otacza kwiat rycerstwa, zobaczymy tam herby wszystkich „Kuzynów z Legnickiego Pola”: Rothkirchów z trzema orlimi głowami na tarczy, Zedlitzów z pękniętą klamrą od rycerskiego pasa, Prittwitzów z czarno-żółtą szachownicą, Nostitzów z bawolimi rogami, Seydlitzów z trzema rybami i Strachwitzów z głową dzika.
O tradycji „Kuzynów z Legnickiego Pola” można było posłuchać podczas niedawnego spotkania w Sadkowie (gm. Kąty Wrocławskie) promującego wydanie wspomnień rodziny von Rothkirch pt. „Sadków był rajem”, na które przybyli członkowie rodu von Rothkirch. Jedna z gałęzi rodu od XVIII wieku do 1945 roku była właścicielami sadkowskich dóbr. Nie przez przypadek zapewne w miejscowym kościele na głównym ołtarzu zobaczymy św. Jadwigę Śląską, matkę księcia Henryka Pobożnego, dowódcy w bitwie pod Legnicą.
* landgraf Turyngii Henryk Raspe do księcia Brabancji, 1242 rok
Tekst i zdjęcia: Marta Miniewicz