Kiedy w 1614 roku Heinrich von Heugel, asesor Królewskiego Sądu Krajowego we Wrocławiu, wybudował renesansowy dwór w Solnej, zapewne się nie spodziewał, że w przyszłości w jego siedzibie zagości tajemnicza biała dama.
Kim była zjawa, przed którą drżeli wszyscy mieszkańcy pałacu? Według legendy piękną szlachcianką, która poślubiła znacznie starszego hrabiego, właściciela majątku w Solnej. Choć mariaż był dla niej korzystny, młoda kobieta męża nie kochała i tęsknym wzrokiem spoglądała na innych mężczyzn. Jej uwagę wyjątkowo przyciągnął przystojny młodzieniec zatrudniony do pomocy w pobliskim młynie. Pewnej nocy hrabina, w białej koszuli nocnej i z rozpuszczonymi włosami, wymknęła się z pałacu, by pobiec do młyna. Kiedy jednak zastukała w okienko, przerażony chłopak wziął ją za ducha i zamiast otworzyć drzwi, ukrył się w bezpiecznym miejscu.
Kiedy opowiedział o wszystkim starszemu młynarzowi, ten poradził mu, by kolejnej nocy miał przy sobie na wszelki wypadek siekierę. Chłopak posłuchał rady i gdy o północy postać w bieli zbliżyła się do drzwi, po czym wsunęła dłoń w szparę przy framudze, chcąc podważyć skobel, chwycił za siekierę, wziął zamach… Zjawa krzyknęła z bólu, a na podłogę spadł odcięty palec. Młynarczyk podniósł go i, ku swemu zdziwieniu, ujrzał na nim pierścień z herbem hrabiego.
Z samego rana chłopak udał się do pałacu, by zwrócić właścicielowi zgubę. Hrabia wysłuchał historii i szybko zrozumiał, co się wydarzyło. Wściekły i rozgoryczony, wypędził niewierną małżonkę z pałacu. Jak twierdzili okoliczni mieszkańcy, płacząca hrabina tułała się przez kilka dni po lesie, aż wreszcie zginęła, rozszarpana przez dzikie zwierzęta.
Jakiś czas później jeden ze służących zobaczył w nocy białą zjawę, która przemierzała pałacowe komnaty i przesuwała meble, jakby czegoś szukała. Następnego ranka znaleziono w łożu martwego hrabiego. Od tamtej pory mówiono, że jeśli w pałacu zjawi się biała dama, to znak, że ktoś z hrabiowskiej rodziny umrze.
Spróbujmy w przytoczonej legendzie odnaleźć „ziarno prawdy”. Oczywiście próżno szukać wzmianki o wypędzonej hrabinie w źródłach historycznych. Można się za to domyślać, jaki herb znajdował się na poszukiwanym przez ducha zaręczynowym pierścieniu. Być może widniały na nim dwie skrzyżowane motyki z herbu Heuglów, srebrna wijąca się rzeka z krzyżem z tarczy herbowej Dobschützów albo może trzy strusie pióra, którymi szczycili się Harrachowie.
Wiemy na pewno, że przynajmniej od 1819 roku w Solnej faktycznie znajdowały się zabudowania młyńskie, a jak wynika z mapy z 1899 roku, niedaleko wioski był nie jeden, a dwa wiatraki (na południe i zachód od miejscowości). Hrabina z lokalnej legendy musiałaby więc wykazać się niemałą odwagą, by w środku nocy samotnie wyruszyć na spacer poza wiejskie zabudowania. Jeśli jako biała dama nawiedzała dwór w XVII wieku, by dostać się do środka, najpierw przechodziła przez prowadzący do niego kamienny most nad fosą. Zatrzymywała się na chwilę przed ozdobnym portalem wykonanym z piaskowca, z nazwiskiem właściciela i datą powstania dworu (1614); oglądała tablicę fundacyjną z rzeźbą anioła, herbem Heinricha von Heugla i jego pierwszej małżonki oraz czytała łacińską inskrypcję fundacyjną, w której szlachcic wyrażał nadzieję, że „potomni zachowają pamięć o mnie”.
Pierścienia szukała, przemierzając dwie kondygnacje obronnego dworu. Jeśli nawiedzała Solną w kolejnym stuleciu, miała znacznie trudniejsze zadanie, bowiem w XVIII wieku dwór przebudowano, tworząc z niego większą i bardziej reprezentacyjną siedzibę z dwoma barokowymi wieżyczkami po bokach.
Dziś biała dama w Solnej się nie pojawia, bo dworu, w którym hrabia ukrył pierścień, już właściwie nie ma. Pozostała po nim jedynie ośmioboczna narożna wieża, fragmenty murów i (zasypane) piwnice. Obok ruiny Heuglowego dworu stoi natomiast wybudowany w połowie XIX wieku skromniejszy pałacyk w stylu włoskiej willi. Nowa siedziba powstała za czasów hrabiego Leopolda von Sedlnitzky’ego, wrocławskiego biskupa, który w 1840 roku zrezygnował z biskupiego tronu i przejął dobra w Solnej. Dziś mocno przebudowany obiekt pełni funkcję domu wielorodzinnego. Nadal otacza go kilkuhektarowy park z lipami i bukami, choć teraz mocno już zaniedbany, od frontu zaś rosną wiekowe, okazałe platany.
Tekst: Sonia Miniewicz
Zdjęcia: Marta Miniewicz
Zdjęcia: