„Jutro będzie niebo” – czyli Sulistrowiczki w kadrze filmowym

Przez Sulistrowiczki – jedną z wsi letniskowych w gminie Sobótka – przejeżdżamy zazwyczaj, udając się na Przełęcz Tąpadła, skąd wyruszamy, aby zdobyć Ślężę. W centrum wsi, przez który płynie potok Sulistrowicki, w pierwszej połowie XX wieku powstał park, który ze względu na liczne mostki, stawy i kaskady nazwano „Wenecją”. Miejsce to stało się inspiracją dla debiutu reżyserskiego Jarosława Marszewskiego, filmu pt. „Jutro będzie niebo” (2001).

Reżyser przyznał, że stworzył ten obraz z myślą o dwójce aktorów – „obdarzonych naturalnymi, wielkimi talentami: Krzysztofie Pieczyńskim i Oli Hamkało”. Film opowiada historię drobnego przemytnika z polsko-czesko-niemieckiego pogranicza (w tej roli Krzysztof Pieczyński), który przez długi traci własny sklep, mieszkanie i rodzinę. Aby związać koniec z końcem, przemyca przez granicę tani alkohol – kupując go w Czechach, a sprzedając w Niemczech. Podczas jednej z takich wypraw potrąca psa, należącego – jak twierdzi napotkana po drodze dziesięcioletnia dziewczynka (Ola Hamkało) – do niej. Bohaterka upiera się, że pies musi zostać godnie pochowany i to nie w przypadkowym miejscu. Kierowany wyrzutami sumienia i poczuciem obowiązku przemytnik ulega urokowi, sprytowi i determinacji małej pasażerki. To spotkanie staje się punktem wyjścia do wspólnej podróży w poszukiwaniu „tego odpowiedniego miejsca” (znakomicie sfotografowane okolice Ślęży), a w rzeczywistości zaś poszukiwaniu ciepła, przyjaźni i nadziei na lepsze jutro. To opowieść o czterdziestoletnim „chłopaku” i dziesięcioletniej „kobiecie”, która otwiera bohaterowi oczy na to, co w życiu najważniejsze i swoim zachowaniem prowokuje do zmian. Film otrzymał nagrodę za najlepszą rolę męską dla Krzysztofa Pieczyńskiego na XXVI FPFF Gdynia 2001.

Oryginalną lampę oświetleniową z planu tego filmu można zobaczyć (już tylko do 16 października 2024 roku!) w Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego we Wrocławiu. Wystawę tematyczną pt. „Tu nie wywczas, tu film” przygotowano z okazji 70-lecia Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu. Nie jest to zwykła lampa – nawiązuje do tradycji, którą przez kilkadziesiąt lat pielęgnowano w środowisku „wytwórniaków”, czyli ludzi związanych z produkcją filmu. Mowa jest o „chrzcinach lampy”. „Jeśli pomiędzy ekipą techniczną a aktorką/aktorem wytworzyła się więź, jeśli aktor zyskał sympatię ekipy (a nie zawsze tak było), dedykowało się mu jedną z lamp oświetleniowych: 4 KW lub 6 KW. Wybierało się wtedy matkę chrzestną lampy (czasami ojca, ale rzadziej), następnie zanosiło się lampę do scenografa, gdzie nanoszono imię i nazwisko aktora, tytuł filmu i datę” – opowiada mistrz oświetlenia Dariusz Ławniczak. „Takie wyróżnienie zobowiązywało – uhonorowany w ten sposób aktor musiał się „wkupić” w łaski ekipy i postawić skrzynkę wódki. Potem bawiono się zazwyczaj do białego rana. To było takie swoiste uhonorowanie aktorki czy aktora, którego się szczególnie polubiło. Kiedyś było łatwiej, ponieważ kręcenie filmu trwało trzy, cztery miesiące. Ludzie mogli się poznać i zżyć. Dzisiejsze filmy kręcone są najczęściej w kilkanaście dni”.

Dariusz Ławniczak miał przyjemność pracować na planie filmu „Jutro będzie niebo”. Zapamiętał, że atmosfera na planie była sympatyczna, a ekipa techniczna od razu bardzo polubiła Krzysztofa Pieczyńskiego. Dlatego też, powracając celowo do dawnych tradycji, dedykowała mu jedną z lamp. Praca na planie tego filmu była dla Dariusza Ławniczaka wyjątkowa jeszcze ze względu na jeden aspekt – jest on mieszkańcem Sulistrowic. Była to dla niego podwójna przyjemność, praca ze wspaniałą dwójką aktorów: Krzysztofem Pieczyńskim i młodziutką wówczas Olą Hamkało oraz możliwość sfilmowania swojej małej ojczyzny. „Kręciliśmy m.in. na mostku w „Wenecji”. Została tutaj zrealizowana jedna z nocnych scen: na mostku zostaje rozbita i podpalona butelka, aby pokazać, że spirytus jest najwyższej jakości” – wspomina oświetleniowiec. Zapamiętał, że film był robiony dość szybko i że było dużo scen z jazdą samochodem. „Należało odpowiednio «uzbroić» auto – m.in. w agregat, aby zasilić lampy oraz pozostały sprzęt, trzeba było umocować na dachu. Była to trudna rzecz do realizacji, bo pamiętajmy, że grało tam wówczas dziecko – Ola Hamkało. Wszystko musiało być bezpieczne”. W filmie zobaczymy malownicze ujęcia Ślęży, mały staw hodowlany w Olesznej (staw między Sulistrowicami a Oleszną), Wzgórza Oleszeńskie, niewielkie stacyjki i przejazdy kolejowe (m.in. w Olbrachtowicach). „Już wcześniej różni reżyserzy korzystali z miejscowych plenerów. Zdjęcia do serialu „Na kłopoty… Bednarski” powstawały na drodze z Sobótki do Sulistrowiczek – tutaj, gdzie jeszcze do niedawna rósł dąb szubieniczny. Przepiękne aleje czereśniowe (niestety wycięte) można zobaczyć w teatrze telewizji „Ballada o zabójcach”, a kamieniołomy w Sobótce zobaczymy w „Odlotowych wakacjach” Marka Piestraka, gdzie zagrała również Ola Hamkało. Cała okolica Ślęży jest wyjątkowo filmowa” – zapewnia Dariusz Ławniczak.

Małgorzata Urlich-Kornacka, Stowarzyszenie TUiTAM

 

1. Brama prowadząca do sulistrowickiej „Wenecji”

2. Park nazwano „Wenecją” ze względu na liczne mostki, stawy i kaskady

3. Park „Wenecja” został założony w pierwszej połowie XX wieku

4. Lampa dedykowana Krzysztofowi Pieczyńskiemu na wystawie w Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego we Wrocławiu

5. Jeśli chcą Państwo zobaczyć wystawę w Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego przygotowaną z okazji 70-lecia Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu, posłuchać o filmach kręconych we Wrocławiu i okolicach oraz zobaczyć lapę z filmu „Jutro będzie niebo”, zapraszamy na spacer. Wstęp bezpłatny, obowiązują zapisy: https://app.evenea.pl/event/865310-42/ (należy pobrać bezpłatną wejściówkę).

6. „Jutro będzie niebo” – okładka filmu

7. Okolice Ślęży są malownicze o każdej porze roku

8. Okolice Ślęży są malownicze o każdej porze roku

9. Dąb szubieniczny, przy którym kręcono serial „Na kłopoty… Bednarski”, nie przetrwał niestety ostatnich nawałnic

10. Czynny kamieniołom w Strzeblowskich Kopalniach Surowców Mineralnych w Sobótce stał się plenerem dramatu psychologicznego „Zimna wojna” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego

11. Malowniczość Starego Łomu docenił reżyser Sylwester Chęciński, kręcąc w 1967 roku na jego terenie komedię „Sami swoi”

Galeria zdjęć

powrót do kategorii
Poprzednia Następna

Pozostałe
aktualności