Czym skorupka za młodu nasiąknie…, czyli o kolekcji powozów Stefana Szymańskiego z Rogowa Sobóckiego

Stefana Szymańskiego, już jako młodego chłopaka, fascynowały cygańskie tabory, z kolorowymi wozami, karetami i bryczkami, które przejeżdżały przez Rogów Sobócki (gmina Sobótka). Wozy ciągnęły piękne konie, wypasane na łąkach podczas przerw w podróży. To właśnie te obrazy i pasja ojca, który hodował konie rasy śląskiej, spowodowała, że u Stefana Szymańskiego zrodziła się miłość do koni. I mimo upływu lat, pasja ta nadal trwa. Dwa czarne konie biegają wciąż po podwórzu i co rusz zaglądają do szop pełnych bryczek, wolantów, karet i sań, jakby chciały zapytać, kiedy znów wyruszą w drogę?

Zanim Stefan Szymański powrócił po latach do swoich marzeń z dzieciństwa – by mieć konie i piękne wozy – przez ponad trzydzieści lat pracował w młynach: w Bolkowie i w Świdnicy. Znajomości z rolnikami dały mu później okazję dotarcia do zabytkowych powozów. Kiedy nadeszły czasy zmian i stare sanie, i wozy jedynie „zagracały” stodoły, Stefan Szymański zaczął je odkupować i gromadzić u siebie w gospodarstwie. Ratował je od zniszczenia i zapomnienia. W tym roku mija dokładnie 45 lat gdy zakupił swój pierwszy pojazd w 1978 roku. Obecnie ma ich ponad trzydzieści. To, co zawsze pasjonowało Stefana Szymańskiego, to fakt, że każdy z tych przedmiotów ma swoją historię – historię związaną z ludźmi – często mieszkańcami Dolnego Śląska, którzy z nich korzystali. „Pojazdy były często robione pod zamówienie, miały jakiś szczegół, które je wyróżniał. To sprawia, że są wyjątkowe” – mówi kolekcjoner. W gospodarstwie pana Stefana Szymańskiego (Rogów Sobócki, ul. Wrocławska 72) zobaczyć można, m.in. karety śląskie, wolanty (lekkie powozy bez budy), sanie, wozy z Wielkopolski, bryczki myśliwskie (np. z jesionowego drewna ze specjalną drabinką na ubitego zwierza). Są „żniwioki”, które używano do prac polowych, ale i eleganckie pojazdy miejskie, np. landolet z początku XX wieku ze skórzaną tapicerką i sześcioma oryginalnie zachowanymi szybami z kryształowego szkła, błotnikami i metalowymi elementami (na kole widoczna jest nazwa berlińskiej fabryki, w której powstał). W zbiorach nie brakuje również akcentów dolnośląskich: jednym z nich jest wagonet omnibus – kilkuosobowy pojazd, w którym siedzenia ustawione są bokiem do kierunku jazdy. Podróżowały nim zakonnice z Jeleniej Góry i kuracjusze z tamtejszych uzdrowisk.

Ciekawostkę dla pasjonatów Dolnego Śląska stanowią sanki z krobielowickiego pałacu. Z tyłu, na małym siedzeniu, siedziała niania, a do ich ciągnięcia zaprzęgano najczęściej kozę. Dlaczego kozę? Zwierzę te, jeśli się wystraszy, staje w miejscu, dlatego ze względów bezpieczeństwa, wykorzystywano je do wożenia dworskich dzieci!

Prawdziwy skarb kolekcji z Rogowa Sobóckiego tworzą powozy typu Viktoria – ponoć angielska królowa właśnie takimi powozami lubiła jeździć i pokazywać się w nich poddanym. Do tego typu powozów Stefan Szymański ma szczególny sentyment. „Mama pochodziła z Ostrzeszowa, a dziadek był tam jednym z najbogatszych mieszkańców. Na co dzień jeździł właśnie Viktorią” – wspomina rozmówca, który o każdym pojeździe ma coś do powiedzenia.

Niestety tylko niektóre uratowane przed zniszczeniem pojazdy zostały odnowione. Pozostałe czekają na „lepsze czasy”. Właściciel ma nadzieję, że znajdzie wsparcie i uda mu się odnowić zabytkowe pojazdy i stworzyć miejsce do ich wyeksponowania: mini-muzeum lub pawilon wystawienniczy. Mógłby on stać się jedną z głównych atrakcji Rogowa Sobóckiego. Na pewno jednak, będąc na weekend przejazdem w Rogowie Sobóckim, warto zajrzeć do prywatnego mini-muzeum – Kolekcji Powozów Stefana Szymańskiego. I koniecznie po zwiedzeniu, zaplanować przerwę w piekarni-cukierni Bąkowskiego, bo to również miejsce z historią i tradycją. Rogów Sobócki już tak ma – po prostu przyciąga pasjonatów!

Małgorzata Urlich-Kornacka, Stowarzyszenie Podróżników TUiTAM

Galeria zdjęć

powrót do kategorii
Poprzednia Następna

Pozostałe
aktualności