W Łozinie (gm. Długołęka) protestanci przez ponad dwieście lat, do 1945 roku, chodzili do „białego”, otynkowanego kościoła, katolicy natomiast do położonej po drugiej stronie skrzyżowania „czerwonej”, zbudowanej z cegły, późnogotyckiej świątyni.
Zanim jednak luteranie mieli swój dom modlitwy, brali udział w nabożeństwach w czerwonym kościele. Ksiądz i pastor (oczywiście o innych godzinach) stawali przy tym samym ołtarzu, używając tego samego kielicha. Obaj wygłaszali kazania z tej samej ambony. W dodatku dzielili się dochodami z parafii. Wśród łozińskich wiernych nie pojawiały się większe nieporozumienia, choć przesadą byłoby uznać sytuację za idealną. Wieś należała do klasztoru norbertanów z Wrocławia i to oni mieli prawo patronatu nad kościołem. To opat zatwierdzał kandydaturę protestanckiego kaznodziei i to zakonowi przypadały 2/3 dochodu parafii. Aby zaznaczyć swoją ważniejszą pozycję, ksiądz katolicki w czasie konduktu pogrzebowego szedł po prawej stronie. Potrafiono się jednak w zasadniczych kwestiach porozumieć, nad przestrzeganiem zawartej umowy pomiędzy łozińskimi katolikami i protestantami czuwał książę oleśnicki, który dokumentem z 1602 roku zatwierdził jej postanowienia.
Wojna trzydziestoletnia (1618-1648) wszystko zmieniła. Gdy wojska protestanckie zajęły tę część Dolnego Śląska, kościół przejęli luteranie. I choć w dalszym ciągu korzystano wspólnie ze świątyni, to zdarzały się napięcia, bo duchowny protestancki przed mszą katolicką potrafił pójść hen daleko w pole, w kieszeni trzymając klucze do kościoła i uniemożliwiając tym samym katolickiemu księdzu odprawienie mszy. Ale druga strona szybko miała okazję do odwetu, bo już dwa lata później wojska katolickiego obozu Habsburgów zajęły wieś. Gdyby nie interwencja książąt oleśnickich, pewnie nakaz z 1629 roku wypędzenia protestanckich pastorów z parafii byłby przez zakon norbertanów sumiennie egzekwowany.
Podczas trwającej trzydzieści lat wojny wyludniały się całe miejscowości, pola stały ugorem, wojska jednej i drugiej strony plądrowały i grabiły dobra ziemskie, nic więc dziwnego, że majątki wrocławskich norbertanów przestawały przynosić dochody, a klasztor przeżywał trudną sytuację finansową. W takich warunkach ufundowanie przez opata Andrzeja II Gewalta w 1632 roku dwóch ołtarzy do kościoła w Łozinie może co najmniej dziwić. Choć wojna była dopiero na półmetku, Kościół katolicki przeszedł do ideowej ofensywy, wykorzystując do tego celu sztukę. Opat Andrzej rozpoczął swą fundacją walkę o dusze łozińskich parafian. Ołtarz główny w jego programie ideowym stanowił bardzo przemyślaną, logiczną polemiką z protestantami, podkreślał rolę Marii w procesie Zbawienia. Powstały w tym samym czasie ołtarz boczny z kopią wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej odnosił się natomiast do tradycji i uczuć parafian. Ukazywał słynące z cudów, otoczone kultem przedstawienie Jasnogórskiej Pani, Matki Zbawiciela. Co warto zauważyć, łozińska kopia jest jedną z pierwszych na Dolnym Śląsku.
Niezwykła jest historia powstania drugiego kościoła w Łozinie, w której podziwu godne są upór, determinacja i konsekwencja obu stron, katolickiej i protestanckiej. Protestanci z Łoziny (ewangelicka gmina powstała już 1593 roku) początkowo zbudowali drewnianą kaplicę przy parafialnym kościele, ale z czasem ze względu na jej zły stan techniczny użytkowali wspólnie z katolikami starą gotycką świątynię katolicką. Po wojnie trzydziestoletniej, w 1648 roku wznieśli na terenie cmentarza własny kościół z dzwonnicą. Został on jednak w 1701 roku z rozkazu władz zamknięty i opieczętowany, a następnie zburzony. Protestanci nie czekali na rozwój wydarzeń i już po zamknięciu świątyni podjęli działania zmierzające do wzniesienia kolejnej budowli. Dzięki wsparciu księcia oleśnickiego postawili nieduży kościół. Katolicy wraz z opatem klasztoru premonstratensów nie patrzyli obojętnie na taką samowolkę budowlaną i wnieśli skargę do samego cesarza Leopolda I, który wydał polecenie rozebrania świątyni. Nie spieszono się z wykonaniem cesarskiego rozkazu, odwoływano się, ale po kilku latach zapadła ostateczna decyzja i kościół ewangelicki zburzono.
Jednak już w 1712 roku za zgodą kolejnego cesarza Józefa I, dzięki kolekcie w księstwie oleśnickim, pomocy księcia Karola Fryderyka II i hojności oraz przedsiębiorczości okolicznej szlachty wzniesiono kolejną budowlę, która miała się stać na następne ponad 230 lat miejscem modlitwy miejscowych luteran. Wydłużona ośmioboczna budowla (wieżę z cebulastym hełmem dostawiono kilka lat później) powstała w zaledwie siedem miesięcy. Wnętrze posiada dwa piętra empor i przypomina owalną salę teatralną.
Po 1945 roku dawny kościół ewangelicki pełnił funkcję kościoła pomocniczego, a od 2000 roku jest regionalnym Sanktuarium Maryjnego – Matki Boskiej Bolesnej Uzdrowienia Chorych. Znajduje się tu bowiem słynący z łask obraz Matki Boskiej przywieziony przez nowych, powojennych mieszkańców Łoziny z Tuligłowów (z diecezji przemyskiej). Obraz nieznanego artysty, namalowany w XVII wieku, cieszył się dużym kultem, a w 1930 roku został koronowany. Zaraz po wojnie ukryty został przed władzami w kościele ewangelickim w Łozinie, a dzisiaj znajduje się na jego głównym ołtarzu.
Tekst i zdjęcia: Marta Miniewicz
Zdjęcia: